fbpx

„Usłyszałem, że takiej wystawy jeszcze nie było” – wywiad z Kacprem Tomaszewskim, autorem wystawy „Śnij piesku, śnij…

żałoba po zwierzęciu

„Kiedy umiera zwierzę, które było komuś szczególnie bliskie, trafia ono za Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych wyjątkowych przyjaciół, aby mogli biegać i bawić się razem. Jest tam mnóstwo jedzenia, wody i słońca, a przyjaciołom jest ciepło i wygodnie. Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare, odzyskują zdrowie i siłę, a te, które zostały zranione, stają się lepsze i znów silne, tak jak je pamiętamy, zanim pójdą do nieba” – pisała w wierszu „The Rainbow Bridge” Edna Clyne-Rekhy. Jej dzieło stało się inspiracją dla prac Kacpra Tomaszewskiego, który poprzez wystawę „Śnij piesku, śnij…” bada relację człowieka z psem, a jednym z głównych wątków, które eksploruje jest trudny moment pożegnania i żałoby, przeżywanej po utracie „wiernego kompana”.

 

„Śnij piesku, śnij…” to odbywająca się w warszawskiej Galerii Promocyjnej wystawa dyplomowa Kacpra Tomaszewskiego, artysty wizualnego i studenta Wydziału Malarstwa ASP w Warszawie. Kacper w swoich pracach zwraca uwagę na społeczne tabu i brak zrozumienia związane z odejściem bliskiego zwierzęcia, przygląda się obrzędom funeralnym i próbuje uchwycić to, jak zacierają się międzygatunkowe granice.

Jako Esthima objęliśmy jego projekt matronatem, a tuż po wernisażu wystawy rozmowę z Kacprem przeprowadziła Małgorzata Kilijanek, ekspertka w projekcie Akademia Esthima, lekarka weterynarii i dziennikarka Głosu Kultury.

 

Małgorzata Kilijanek: Spotykamy się po otwarciu wystawy „Śnij piesku, śnij…”. Inspiracją dla obiektów i prac malarskich, które prezentuje, był wiersz „Za Tęczowym Mostem”. Co skłoniło Cię, Kacprze, do wyboru tematu pracy dyplomowej dotyczącego żałoby pozaludzkiej?  

 

Kacper Tomaszewski: Kiedy coś tworzę, zaczynam od plastycznego opracowywania obiektów, a dopiero później staram się w tym odnaleźć. W tym przypadku zauważyłem, że w mojej twórczości pojawiają się nawiązania do relacji człowieka z innymi gatunkami. Przygotowując wcześniej woskowy obiekt odnoszący się do tych relacji wykorzystałem motyw tęsknoty i porozumienia międzygatunkowego. Podczas początkowego researchu badawczego do dyplomu znalazłem wiersz „Za Tęczowym Mostem”, o którym wcześniej nie słyszałem. Chciałem kontynuować temat relacji międzygatunkowych, który jest dla mnie istotny – sam byłem opiekunem dwóch psów – i połączyć je z odkrytymi materiałami na temat Tęczowego Mostu. Wraz ze zgłębianiem tego zagadnienia, odkrywałem niesamowity świat ludzkich przeżyć. Zobaczyłem wpisy, zdjęcia, filmy. W procesie twórczym zacząłem też analizować własne przeżycia każdej z dwóch śmierci moich piesków, co okazało się ciekawą obserwacją wpływu straty na człowieka.

 

Mówisz o stracie piesków: Hasi i Diega. Czy Twoje własne doświadczenie straty, o którym opowiadasz, nadało kształt wizji wystawy? Pozwoliło na krystalizację tego, co chciałeś przekazać swoim odbiorczyniom i odbiorcom?

 

Myślę, że bez tych doświadczeń projekt nie zyskałby swojej obecnej formy. Doświadczenie drugiej psiej straty nauczyło mnie prawdziwej empatii i poczucia zrozumienia wobec przeżywania śmierci zwierząt. Wcześniej tego nie rozumiałem. Pierwsza śmierć wydarzyła się gdy byłem bardzo mały, nie rozumiałem tych emocji, zablokowałem je w sobie. Te dwie straty zdecydowanie wpłynęły na mój projekt – dzięki nim zdołałem nawiązać relacje z innymi opiekunami psów po stracie, wejść w temat głębiej dzięki wysłuchaniu i zrozumieniu drugiej osoby opowiadającej o trudnym doświadczeniu. Jeśli potrafię kogoś zrozumieć i utożsamić się z jego historią, to jest to bardziej wiarygodne zarówno dla mojego rozmówcy, jak i odbiorcy prac, które powstały. 

 

Jaką definicję relacji człowieka z psem zauważasz w społeczeństwie?

 

To bardzo szeroki temat. Wydaje mi się, że różne grupy społeczne zależnie od zmiennych, takich jak miejsce zamieszkania, wiek, status społeczny, relację tę traktują inaczej. W swoim projekcie skupiłem się na grupie osób głównie z Warszawy i dostrzegłem w niej modele relacji z pieskami, które opierały się na wielkiej przyjaźni i wielkiej miłości. Trzy czwarte osób, z którymi rozmawiałem na temat śmierci, na spotkaniach ze mną płakało. To dla nich wciąż trudny i pełen emocji temat, niezależnie od tego czy pożegnali zwierzaka dwa, pięć czy dziesięć lat temu. To relacja rodzinna, pełna przyjaźni i miłości.

 

Jak przebiegał proces przygotowywania wystawy? Od czego zaczynałeś, co zmieniało się w czasie pracy nad nią i jak osiągnąłeś efekt, który mogliśmy podziwiać w czasie wernisażu w Galerii Promocyjnej?

 

Zacząłem od wspomnianych poszukiwań materiałów związanych z tematem pracy, badań naukowych, liternictwa. Początkowo zamierzałem połączyć w swojej pracy malarstwo z liternictwem. Choć finalnie na wystawie zawisły obrazy, to ostatni raz malowałem trzy czy cztery lata temu. Miał być wielki powrót do malarstwa, ale nie wyszło. Przeszedłem więc do obiektów stalowych – stal to moje nowe odkrycie materiału rzeźbiarskiego. Wszystko rozgrywało się wielotorowo: jeździłem po psich cmentarzach, ośrodkach kremacji dla zwierząt, poszukiwałem materiałów i zwiedzałem przestrzenie. W mojej głowie pojawiały się pomysły, które od razu realizowałem za pomocą stali, spawania. Obiekty malarskie powstały właściwie na samym końcu i wydaje mi się, że dzięki przygotowaniu ich na trzy tygodnie przed wystawą, miały w sobie dużo świeżości. Planując wystawę stworzyłem swój własny słownik symboli, które chciałem zawrzeć w obiektach, a prace malarskie stały się podsumowaniem całego procesu twórczego.

 

 

Twoje prace malarskie są dość oryginalne, ponieważ wykonane zostały kredkami na płótnie. Pojawiają się na nich dwa kolory: czarny i błękitny. Na każdym z nich można zauważyć wspomniane symbole, między innymi łzy, oczy, schody, serca, psy. Dodatkowo wpisuje się w nie kształt prezentowanych płócien.

 

Zaczynając pracę nad obrazami uznałem, że przyszaleję (uśmiech). Podczas zwiedzania cmentarzy dla zwierząt zauważyłem liczne symbole pojawiające się na nagrobkach i w ich otoczeniu – właśnie z nich zaczerpnąłem inspiracje dla symboli zawartych na obrazach oraz kształtów podobrazi, płócien. Chciałem, żeby kształt podobrazi symbolizował trud przejścia żałoby, ponieważ są tam różne uwypuklenia, załamania…

 

… i obłości. Co oznaczają?

 

Symbolizują to, że ta droga nigdy nie jest prosta, równa. Cechują ją charakterystyczne lub niecharakterystyczne nierówności. Kształty podkreślają, że to zmienny i indywidualny proces.

 

Kształtem obrazów nawiązujesz do płyt nagrobnych, przenosisz do galerii sztuki coś z pozoru niedostępnego dla większości z nas.

 

Odwołałem się do tego trochę podświadomie. Kiedy namalowałem część obrazów, zdałem sobie sprawę, że zawarłem w nich omawiane symbole. Zawarłem je również w teoretycznej części pracy magisterskiej.

 

Kolorystyka obrazów też może być uznana za metaforyczną. Czerń kojarzy się ze smutkiem i żałobą, a błękit z wizją łez, ale i nadzieją. To trafna interpretacja?

 

Tak, oczywiście. Razem z kuratorką wystawy i promotorką główną dr Aleksandrą Liput wpadliśmy na pomoc wprowadzenia błękitnego koloru obok czerni do wszystkich kategorii obiektów. W szklanym świeczniku złożonym z psich figurek także pojawia się błękit, na stalowej drabinie kolor ten nosi jeden ze szklanych piesków, a na bramie do Psiego Raju zawisły błękitne wstążki. Błękit prowadzi przez wszystkie obiekty i kojarzy się z nadzieją, połączeniem z niebem, ale też ze spokojem i pewną równowagą. Kiedy czarny kojarzy się z ciężarem i wielkim smutkiem, błękit przywodzi na myśl lekkość.

 

wywiad Esthima

 

Wspomniałeś o świeczniku, który składa się z przeróżnych, przeuroczych psich figurek – szklanych i porcelanowych. Wiem, że jesteś od dawna ich kolekcjonerem. Zdradź, jak wpadłeś na pomysł przygotowania z nich świecznika.

 

Figurki zbieram od dawna, mam już nawet kontakty z osobami, które mi je podsyłają i miejscami, gdzie mogę je kupić. Świecznik nie jest moją pierwszą pracą, w której wykorzystałem figurki – wcześniej zrealizowałem prace związane z tego typu zbieractwem, w stylu ready-made. Świecznik naturalnie kojarzy się z rytuałem pożegnania, kruche figurki piesków układają się w nim tak, aby na szczycie stała świeca. W procesie montażu zauważyliśmy, że świecznik znalazł się tuż obok fotoksiążki, pełnej wspomnień psów i przeżyć po ich stracie. Wraz ze zdjęciem umieszczonym na ścianie tworzą miejsce wspomnień o psich towarzyszach. Praca ta odnosi się do oddawania czci, pielęgnowania pamięci, ale i nadziei.

 

wywiad Esthima

 

Zawiera w sobie błękit, ale tak naprawdę jest wielobarwna, czym wyróżnia się na tle innych obiektów, wprowadzając nieco optymizmu do trudnej tematyki straty. Pomiędzy świecznikiem a obrazami znalazły się wspomniane obiekty stalowe: „Brama do Psiego Nieba”, „Drabina” i „Wiatrak”. To symbole wiążące się z wizytami na cmentarzach. Czy któryś z nich wydaje Ci się najistotniejszy lub najbardziej widoczny w kontekście pożegnania zwierząt?

 

Najważniejszym symbolem psich cmentarzy jest wiatrak, ponieważ to pierwsze, co możemy zobaczyć odwiedzając takie miejsce. Pod Cmentarz Psi Los w każdy weekend podjeżdża wielkim samochodem pan, który sprzedaje kolorowe wiatraczki i znicze. Po wejściu na cmentarz wiatraczków jest jeszcze więcej, a ten na wystawie to taka przeskalowana wersja. Brama jako element mojej wystawy powstała pierwsza, a znaczenie ma podwójne: to brama do Psiego Nieba, ale też brama do mojego serca, bo kocham psy.

 

Co za piękna metafora!

 

Tym samym brama jest dla mnie najważniejsza emocjonalnie. Miała otwierać wystawę, zajmuje centrum sali wystawowej. Obok stoi wiatrak, a pod ścianą drabina – obiekt domykający i nawiązujący do połączenia ziemi z niebem, a także trudności w przechodzeniu przez etapy żałoby. Drabina jest dość krucha, a szczebelki dość cienkie.

 

wywiad Esthima

 

Jest długa i składa się z wielu szczebelków, które można porównać do etapów żałoby, tak jak i jej przechodzenia: czasem można wejść dwoma szczebelkami wyżej, a potem o jeden zejść, ten proces nie jest linearny.

 

Kontrast między wielkością drabiny a rozmiarem psich figurek może być również znaczący. Pieski są bardzo małe, a w zestawieniu z rozmiarem drabiny łatwo znaleźć kolejne odniesienie do drogi przez to doświadczenie.

 

Warto też dodać, że pieski różnią się od siebie, ale wszystkie zostały umieszczone przy tej samej drabinie. Niezależnie od rozmiaru i wyglądu zwierzaka, ilość emocji związana ze stratą może być ogromna. Przeżycia są indywidualne, każdy ma do nich prawo.

 

Pięknie ujęte, to prawda.

 

Kolejne bardzo ważne elementy wystawy to nagrania audio osób opowiadających o doświadczeniach straty i fotoksiążka „Byłeś… Jesteś…”. Jest bardzo poruszająca, a wykorzystane w niej zdjęcia cechuje wyjątkowa estetyka. Pewne kwestie nie są ukazane wprost, szczególnie fotografie z ośrodków kremacji zwierząt. Jak przygotowywałeś tę fotoksiążkę? Podejrzewam, że wybór zdjęć był dość trudny.

 

Był to wyjątkowo trudny wybór, bo zdjęć miałem bardzo dużo. Koncepcja powstającej książki wciąż się zmieniała, a każda osoba, z którą konsultowałem projekt, mówiła mi coś innego. Początkowo zdjęcia miały mieć opisy, które miałyby ułatwić odbiorcom ich odczytanie. W pewnym momencie stwierdziłem, że to, co sama zauważyłaś, czyli niedosłowności i to, że każdy może je odebrać na swój sposób są tym, co chciałbym uzyskać. Zlikwidowałem te przypisy, żeby widzowie mogli wziąć z fotoksiążki tyle, ile będą w stanie, na ile pozwoli im własna wyobraźnia i wrażliwość.

 

Zdjęcia zestawiłeś z niesamowitymi cytatami – opowieściami ludzi o stracie najbliższych psiaków, doświadczeniach niebywale trudnych. Czym kierowałeś się wybierając fragmenty długich, przejmujących opowieści?

 

Wybór wypowiedzi okazał się nawet trudniejszy od wyboru zdjęć. Przeprowadziłem trzynaście wywiadów z osobami po stracie psów, z każdej z wypowiedzi chciałem wybrać dwa czy trzy zdania, a następnie jeszcze krótsze ich fragmenty. Nie chciałem skrzywdzić żadnej z osób biorących udział w projekcie, starałem się być sprawiedliwy.

 

 

Sprawiedliwość swoim rozmówcom oddałeś w wersji dźwiękowej wspomnień – w nagraniu trwającym około piętnastu minut wypowiedzi rozmówczyń i rozmówców są dłuższe niż w książce. Łamiące się głosy sprawiają, że emocje związane ze stratą wydają się namacalne. Nie da się tego opisać, trzeba się w to wsłuchać. Czy konstruując tę opowieść głosową kierowałeś się jakimś kluczem?

 

Chciałem posłużyć się pewnym rodzajem chronologii. Chociaż pojawia się w tej historii losowość, to na początku usłyszeć można wypowiedzi na temat samej śmierci psów, wydarzeń ją poprzedzających i wspomnień jej towarzyszących. Finałowi towarzyszy akceptacja i pogodzenie się ze stratą i żałobą. W książce wypowiedzi starałem się dobierać do zdjęć. Nie wszystkie dopasowane zostały do ich bohaterów, ale starałem się wybierać motywy, które będą ze sobą korespondowały.

 

Przeglądając fotoksiążkę opisy wydały mi się dopasowane do zdjęć, towarzyszyła im spójność. Czy podczas pracy nad projektem coś Cię zaskoczyło?

 

Najbardziej zaskakujące było pierwsze spotkanie – nie byłem na nie zupełnie przygotowany. Pierwsza z osób, z którymi rozmawiałem, rozpłakała się. Uderzyło mnie to, w jak delikatny temat wkraczam i z czym się mierzę – z ludzkimi emocjami, stanowiącymi dość duże wyzwanie do opowiedzenia o nich. Większość osób, które uczestniczyły w projekcie, znałem – byli to moi przyjaciele i znajomi. Myślę, że dzięki temu osoby te czuły się bardziej komfortowo, towarzyszyło temu obustronne zaufanie. Później miałem przy sobie zawsze chusteczki.

 

wywiad Esthima

 

Jakie emocje towarzyszyły chętnym do wzięcia udziału w takim wywiadzie? Byli chętni? Mieli opory? Musiałeś ich przekonywać?

 

Nie musiałem nikogo przekonywać. Początkowo martwiłem się, że nie znajdę nikogo bliskiego do współpracy, a kiedy udostępniłem informację o poszukiwaniu osób po stracie psa na swoich portalach społecznościowych, liczba zgłoszeń mnie zaskoczyła. Finalnie było ich tyle, że musiałem odpisywać chętnym przepraszając za to, że nie jestem w stanie się z nimi spotkać przez wzgląd na ograniczenia czasowe projektu. Zapisałem jednak imiona ich psów i umieściłem je w dedykacji na początku fotoksiążki.

 

Dedykacja rzeczywiście jest dość długa.

 

Znalazły się tam psy wszystkich opiekunów, z którymi rozmawiałem oraz tych, którzy chcieli ze mną porozmawiać, ale się nie udało.

 

Czy sądzisz, że sztuka może skutecznie przełamywać społeczne tabu związane z brakiem akceptacji dla żałoby po zwierzętach? Czy może zwrócić uwagę na to, że nie powinna być przemilczana czy unieważniana słowami „przecież to tylko pies”?

 

Sądzę, że może. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że przed wernisażem opublikowałem informacje o wydarzeniu na facebookowych grupach pokroju „kocham psa”, „porady dla opiekunów psów”. Nie spodziewałem się, że ktokolwiek przyjdzie. Okazało się, że na wernisaż przyszły osoby, które właśnie w tych grupach trafiły na informacje o wydarzeniu. Przyznały, że doświadczyły takiej straty, nie tylko psa, ale też kota – poczucie straty jest przecież niezależne od gatunku, na psach skupiłem się ze względów plastycznych i osobistych. Usłyszałem od nich, że „takiej wystawy jeszcze nie było”. Wydaje mi się, że przybywające na nią osoby, które przeżyły swoją żałobę, mogą poczuć się zaakceptowane wraz ze swoimi emocjami. To jest dla mnie najważniejsze: żeby nie czuły się wykluczone.

 

W opisie „Śnij piesku, śnij…” znalazło się stwierdzenie, że dzięki swojej narracji wystawa staje się platformą do refleksji nad ludzkimi i nieludzkimi emocjami. W jaki sposób według Ciebie odwiedzenie wystawy pozwala na zbudowanie kolektywnego doświadczenia?

 

Wyjątkowo zależało mi na tym, żeby wystawa nie składała się jedynie z obiektów. Wraz z Kolektywem Instytutu Dobrej Śmierci organizujemy krąg żałoby po zwierzętach, w planie mamy też warsztaty. Myślisz o jakimś konkretnym doświadczeniu?

 

Sama kolektywne doświadczenie w odniesieniu do wystawy rozumiem na dwóch poziomach. Pierwszy to obecność wśród dzieł sztuki razem z innymi ludźmi, z którymi w czasie rzeczywistym możemy dyskutować i dzielić się doświadczeniami. Drugi to indywidualny odbiór sztuki zestawiony z własnymi przeżyciami, udowadniający, że emocje związane ze stratą zwierząt nie są odosobnione. W obu przypadkach wniosek jest taki sam: ktoś inny doświadczył już tego, z czym możemy się mierzyć, więc nie jesteśmy w tym osamotnieni.

 

Nie chciałem zrobić zwykłej wystawy malarskiej, na którą ktoś przyjdzie, zobaczy ją i wyjdzie. Chciałem stworzyć przestrzeń, która umożliwi wymianę refleksji, zachęci do dyskusji i dzielenia się emocjami. W wypowiedziach do fotoksiążki zauważalne są różnice w przeżywaniu straty. W wielu przypadkach rozmówcy mówili mi, że w momencie straty nie czuli nic – ani smutku, ani żalu. Bardzo zależało mi na tym, żeby pokazać, jak szerokie jest to spektrum przeżywanych emocji. Wystawa dała mi też możliwość społecznego wypowiedzenia się w tym temacie za pomocą prezentowanych treści.

 

wywiad Esthima

Na wernisażu było całkiem tłoczno. Jak na Twoją twórczość reagowali uczestnicy wydarzenia? Większość z nich widziała te obiekty po raz pierwszy.

 

Poza wspomnianą opinią o niepowtarzalności wystawy, usłyszałem, że komuś bardzo podoba się połączenie malarstwa z obiektami stalowymi – uznał je za lekkie i delikatne. Ktoś inny przyznał, że widać, iż obrazy powstały trzy tygodnie wcześniej, a nie pół roku wcześniej. Inni dziękowali mi za tę wystawę, mówiąc, że kilka miesięcy wcześniej stracili psiaka i nie byli w stanie zgodzić się na rozmowę ze mną, ale projekt im się bardzo podoba.

 

Wystawa wywoływała zachwyty, a także łzy wzruszenia.

 

Tak, wydaje mi się, że podczas otwarcia wybrzmiała bardzo dobrze. Słyszałem bardzo dużo pięknych komentarzy, ale nie jest mi łatwo się do takich rzeczy przyznawać, to trochę krępujące.

 

Łatwiej chwali się przecież cudze dokonania. Widzami były też pieski, spodziewałeś się ich?

 

Spodziewałem się, to wystawa o pieskach, więc liczyłem, że odwiedzą ją jakieś pieski (uśmiech). 

 

Wystawie towarzyszy oprowadzanie przez Ciebie oraz wspomniany krąg żałoby po zwierzętach prowadzony przez Magdalenę Siwecką. Skąd pomysł na takie wydarzenie?

 

Wydaje mi się, że narodził się równolegle do pracy nad obiektami. Pomysł zorganizowania kręgu powstał pod koniec 2023 roku, nie jako dopełnienie wystawy, ale jako jej element stały, który musi się pojawić. Nie miałem wobec tego żadnych wątpliwości, szczególnie wtedy, kiedy poznałem Magdę, która jest niesamowitą osobą i wspierała mnie w tym projekcie. Bardzo chciałem, żeby ta wystawa wywodząca się z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, dzięki współpracy z Instytutem Dobrej Śmierci i Esthima, została odebrana bardziej poważnie. Nie jak zwykła praca dyplomowa, ale coś naprawdę ważnego. 

 

Kto może pojawić się na takim kręgu żałoby?

 

Każda osoba, która doświadczyła straty i która czuje, że chciałaby pobyć w przestrzeni wystawy wraz z innymi. Każda, która chciałaby opowiedzieć o swoich emocjach, swojej stracie w atmosferze nieoceniania i akceptacji.

 

„The New York Times” opublikował niedawno artykuł, w którym aktorzy, pisarze, filmowcy i muzycy opowiadają o doświadczeniu żałoby i jej wpływie na ich twórczość. Sigrid Nunez, autorka książki „Przyjaciel”, traktującej o przeżywaniu straty z perspektywy ludzkiej i psiej, przyznała, że jesteśmy społeczeństwem, które unika tematu żałoby. Ta teza pojawia się również w innych wypowiedziach. Co o tym sądzisz?

 

Wydaje mi się, że jest to wciąż temat tabu. W moim domu nigdy się o śmierci i żałobie nie rozmawiało. Kiedy umierały osoby ludzkie, jak i zwierzęce, nikt o tym nie dyskutował. Ani o stracie, ani o cierpieniu. Zauważam jednak, że istnieje coraz więcej źródeł edukacyjnych, tłumaczących jak rozmawiać o emocjach, niezależnie od tego czy dotyczą żałoby, czy innych doświadczeń. Musimy jako społeczeństwo o tym mówić – to emocje, które trzeba jakoś przepracować.

 

Czy w czasie pracy nad wystawą i powrotami do własnych wspomnień, otrzymałeś możliwość przepracowania tego, czego nie miałeś okazji przepracować wcześniej?

 

Tak, w trakcie pisania części teoretycznej pracy magisterskiej przygotowałem psychologiczną analizę mojego przejścia przez obie straty. Ta pierwsza, Diega, nigdy wcześniej nie była w moim życiu specjalnie rozpatrywana, dopiero w trakcie pracy się nad nią pochyliłem i zauważyłem pewne schematy, zamiecenie tematu pod dywan. W trakcie pracy nad projektem zdałem sobie sprawę z tego, że śmierć Diega była jednym z dwóch przypadków, w których widziałem jak mój tata płacze – nigdy nie widziałem mojego ojca płaczącego. Mój tata miał nawet wziąć udział w projekcie, ale uznałem, że to jednak za wcześnie, jeszcze nad tym popracujemy. Podczas drugiej straty, Hasi, zrozumiałem jakie emocje towarzyszą stracie psa. Wcześniej nie rozumiałem tego, jak można przeżywać śmierć zwierzęcia, wszystko zmieniło się kiedy sam tego doświadczyłem.

 

Nowością była dla Ciebie też wizyta na psim cmentarzu i w ośrodkach kremacji zwierząt. Były to trudne doświadczenia, czy raczej podszedłeś do tego zadaniowo i nie zrobiły na Tobie wrażenia?

 

Podczas rozmów z osobami po stracie towarzyszyła mi adrenalina, więc nie czułem tego emocjonalnego narażenia. Wizyta w ośrodku, którą odbyliśmy wspólnie, była dla mnie naprawdę trudna. Może nie było to po mnie widoczne, ale towarzyszyły mi ogromne emocje. Świadomość tego, że ktoś w tym samym miejscu żegna swoje ukochane zwierzę, że widzi je po raz ostatni, okazała się dla mnie wyczerpująca emocjonalnie. Tworzenie projektu i patrzenie na straty z dystansu były czymś zupełnie innym.

 

wywiad Esthima

To przeżycie wiązało się też z refleksją, że praca osób zajmujących się pożegnaniem zwierząt i wspierających cierpiących opiekunów, jest godna podziwu. To praca w atmosferze obarczonej najtrudniejszymi emocjami.

 

Podziwiam osoby pracujące w tych ośrodkach, za pracę, jaką wykonują i emocjonalny bagaż, który ze sobą noszą. Tak jak lekarzy weterynarii, którzy przeprowadzając eutanazje skracają zwierzęce cierpienie.

 

Może dzięki przybliżeniu tych tematów poprzez sztukę, obciążenie jednostek się zmniejszy? Bardziej wyrozumiałe i akceptujące społeczeństwo mogłoby zmniejszyć odsetek zawodowo obarczonych zmęczeniem współczuciem (ang. fatigue compassion).

 

Zgadzam się z Tobą. Tworząc „Śnij piesku…” zastanawiałem się nad własną edukacją w temacie żałoby. Nigdy wcześniej nie analizowałem specjalnie przeżywania śmierci i żałoby, nikt mnie tego nie uczył. Człowiek nigdy nie będzie przygotowany na śmierć bliskich osób, ale to nie powinno być przemilczane.

 

Podejrzewam, że program edukacji szkolnej wciąż nie poświęca zbyt wielkiej uwagi emocjom i przeżywaniu straty.

 

Te tematy nie istnieją. Wracając wspomnieniami do etapu szkolnego, przypominam sobie, że zmarła wtedy mama mojego przyjaciela. Nikt nie porozmawiał ze mną na temat tego, co się wydarzyło i nie wytłumaczył jak rozmawiać z osobą po stracie, jak okazać jej wsparcie.

 

Wiele osób może współdzielić podobne doświadczenia. Obecnie dokształcać się w tych tematach musimy na własną rękę – na szczęście źródła informacji są coraz łatwiej dostępne.

 

Podczas jednego z ostatnich spotkań Instytutu Dobrej Śmierci pojawiły się rozmowy dotyczące potrzeb zmian w edukacji, psychologii i psychoterapii w temacie przejścia przez śmierć i żałobę. To daje nadzieję na zmiany.

 

Zmiany z pewnością na lepsze. W pewien sposób podejście do straty może zmieniać też sztuka, co pojawiło się w naszej rozmowie. Jakie dzieła kultury dotyczące relacji ze zwierzętami uważasz za wartościowe w tym temacie? Czym można uzupełnić sobie wizytę na Twojej wystawie?

 

Filmem animowanym „Wszystkie psy idą do nieba” Dona Blutha! To bajka, ale bardzo piękna. Był to pierwszy z motywów mojego projektu, polecam go każdemu. Choć dla dzieci może być zbyt trudna ze względu na śmierć psa, to dorośli powinni ją zobaczyć.

 

Czy będą szanse na zobaczenie Twojej wystawy poza Warszawą? Może ścieżka dźwiękowa „Byłeś… Jesteś…” zostanie udostępniona szerszej grupie odbiorców?

 

Nagranie dostępne jest w internecie, na wystawie można je znaleźć dzięki kodowi QR, ale kieruje do niego również link. Planuję dać możliwość podróży mojej wystawie poza granice stolicy, ale nie mogę jeszcze zdradzać gdzie.

 

Zostaje mi trzymać kciuki. W trakcie prac nad projektem odbyłeś liczne rozmowy z tymi, którzy stracili swoje zwierzaki, a później z tymi, którzy przyszli na wystawę. Co jest Twoim zdaniem najważniejsze w procesie żegnania ukochanego zwierzęcia?

 

Wyrozumiałość wobec swoich własnych emocji. Wyrozumiałość i pozwolenie sobie na ich przeżycie, a także znalezienie wsparcia w każdej postaci. Zarówno możliwości rozmowy z bliskimi, jak i tego psychologicznego, obejmującego pójście na terapię czy skorzystanie z interwencji kryzysowej. Strata zwierzęcia to doświadczenie, w którym warto dać sobie prawo do poszukiwania i przyjęcia pomocy. Każdy z nas z pewnością jest w stanie znaleźć odpowiedni rodzaj wsparcia, który pozwoli na godne pożegnanie ukochanego pupila oraz poczucie, że ta relacja była i jest ważna.

 

KACPER TOMASZEWSKI

Wystawa „Śnij piesku, śnij…”

 

Galeria Promocyjna, Staromiejski Dom Kultury

Wystawa czynna w dniach: 4.06 – 22.06.24

 

Przeczytaj więcej o wystawie: https://sdk.pl/wydarzenia/wystawy-dyplomow-asp/

 

Krąg żałoby po zwierzętach w Warszawie

18.06.2024, 19:00-21:00.

Galeria Promocyjna, Rynek Starego Miasta 2

 

Spotkanie poprowadzi Magdalena Siwecka, historyczka sztuki, członkini kolektywu Instytut Dobrej Śmierci i PR Managerka Esthima Polska, starająca się zwiększać świadomość społeczną wokół tematu śmierci zwierząt.

 

Zapisz się na spotkanie tutaj: https://instytutdobrejsmierci.pl/sklep/krag-zaloby-po-zwierzetach-warszawa-18-6-2024-1900-2100/

 

Fot.: Kacper Tomaszewski („Byłeś… Jesteś…”), Marta Matysiak (wystawa)